Przeciętnemu Polakowi archeolog kojarzy się dziś dość jednoznacznie z Indianą Jonesem, choć ten ostatni jest raczej współczesną wersją samochwały wszechczasów, barona Münchausena.
Dla wielu młodych adeptów archeologii wykopaliska to rura i autostrada. To metody badań przyjęte tam z konieczności, są uznawane za jedynie słuszne.
 
Chciałabym przypomnieć, jak prowadzono wykopaliska przed trzema dziesiątkami lat z okładem, a więc stosunkowo niedawno, ale w zupełnie innej rzeczywistości. Wybór mój padł na Dąbrówkę pod Poznaniem, z wielu względów. Przede wszystkim ekspedycja była znakomicie zorganizowana, dokumentacja dobra, sprzęt odpowiedni. Kierowniczka badań pozostawiła znakomity dziennik wykopaliskowy, pełen obserwacji także z życia codziennego. Grodzisko, które było badane, dziś już nie istnieje – kilka lat po wykopaliskach kazał je zniwelować spychaczem pewien wandal, który był ówczesnym kierownikiem Spółdzielni Produkcyjnej. W rozprawie sądowej został wówczas skazany na grzywnę w wysokości pensji pracownika technicznego Muzeum, co mu, jak chodziły słuchy, zarząd Spółdzielni zrekompensował w kilkukrotnej wysokości. Cóż, sądy do dziś bywają pobłażliwe dla sprawców niszczenia „dowodów rzeczowych” które nie służą praktyce sądowej. Ostatnim powodem jest to, że notatki z dziennika wykopaliskowego mogę uzupełnić w drugim roku badań o wspomnienia własne, bo były to pierwsze wykopaliska z długiej listy 9 miesięcy praktyk terenowych, odbytych w czasie studiów. Kursywą zaznaczono oryginalne fragmenty dziennika wykopaliskowego. W tekście pominięto wszystkie opisy samego stanowiska, skupiono się natomiast na technice wykopaliskowej i organizacji samych prac wykopaliskowych, a więc na tym, co jest pomijane w sprawozdaniach z badań wykopaliskowych.
Wykopaliska w Dąbrówce miały zapoczątkować program badań wszystkich grodzisk kasztelanii gieckiej. Przewidywano napisanie monografii po ukończeniu wszystkich prac. Wpisanoto do planu badawczego Muzeum Archeologicznego w Poznaniu. Kopano za pieniądze muzealne, z funduszów na remonty, bo tak nazywał się wówczas ten paragraf, z którego można było finansować prace wykopaliskowe. Fundusze nie były wielkie, ale przy oszczędnym finansowaniu można było coś sensownie zrobić.

Z Dziennika Prac Wykopaliskowych:

Dąbrówka, pow. Poznań, gromada Dopiewo, woj. Poznań.
Stan. Arch. Nr 1.
Właściciel terenu: Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna w Dąbrówce, gm. Dopiewo, p-ta Palędzie, pow. Poznań
Użytkownik terenu: RSP w Dąbrówce
Początek prac terenowych: 4 lipca 1972 r.
Zakończenie prac w terenie: 31 sierpnia 1972 r.
Rodzaj stanowiska: grodzisko średniowieczne
Rodzaj i zakres prac: stacjonarne, rozpoznawcze. Badaniami wykopaliskowymi objęto obszar o powierzchni 150m2, zbadano 375 m3 ziemi. Wykopy zostały założone na osi E?W, obejmowały 1) fosę; 2) wał; 3) majdan grodziska.
Uwaga: por. plan sytuacyjny z naniesioną siatką arową oraz wykopami (światłokopia planu warstwicowego grodziska w skali 1.200).
Skład ekspedycji: [dotyczy jedynie 1972 r.]
1) kierownik prac: mgr Eliza Naumowiczówna, MAP, ul. Wodna 27.
Kwatera polowa: barakowozy w pobliżu gospodarstwa na parceli przy ul. Komornickiej 1 w Dąbrówce, pow. Poznań.

Spis pracowników:

1) Dembiński A.
2) Duber R.
3) Grządzielewski W.
4) Gustowska K.
5) Hoffmann D.
6) Idźkowiak R.
7) Kapczyńska E.
8) Karabon T.
9) Kościucha m..
10) Kościucha Z.
11) Łysiak R.
12) Maćkowiak G.
13) Maćkowiak R.
14) Malinowski T.
15) Nadolski m..
16) Podbielski F.
17) Sobkowiak S.
18) Sobkowiak L.
19) Sobkowiak St.
20) Thomas m..
21) Usarewicz J.
22) Wawrzyńska E.
23) Zając W.
Uwaga. Jest to wykaz robotników, archeologów, praktykantów archeologicznych, rysowników, którzy w miesiącach lipcu i sierpniu, dłużej czy krócej brali udział w pracach ekspedycji wykopaliskowej w Dąbrówce, pow. Poznań.

4 lipca 1972 r. godz. Ok. 14.00 przyjazd Ekspedycji do Dąbrówki. Został także przywieziony ciągnikiem jeden barakowóz. Drugiego nie udało się wyprowadzić tego dnia z parkingu przy Al. Marcinkowskiego, ponieważ rozbudowa poczty sprawiła, że cały plac przed barakiem został założony betonowymi płytami, półfabrykatami, drewnem itp.. Dopiero ok.. godz. 12.00 można było zacząć przewozić sprzęt z Muzeum Archeologicznego, by załadować barak.Po przyjeździe na miejsce okazało się, że barakowóz jest potwornie zaśmiecony. m..in. znaleziono w nim, poza stertami błota, papierów, śmieci, kurzu, piasku: różne części garderoby, na regałach duże stosy węgla drzewnego, ceramikę, ogromne ilości woreczków plastikowych z nie zjedzonymi śniadaniami, różne produkty żywnościowe i opakowania po nich (szklanki od musztardy z wyschniętą zawartością – 4 szt., butelki od mleka – 3 szt., śmietany, widelce z resztkami kartofli, talerzyki, stłuczone naczynia. Segment szafki zdewastowany, stoły połamane, podobnie urządzenia, półki w kuchni itd.. Stolarz muzealny p. Kurczewski co mógł ponaprawiał, sprzątanie „stajni Augiasza” trwało do zupełnego ściemnienia, godzinę trwało palenie śmieci, gazet różnych „gazetek” którymi były wyklejone wnętrze. Wszystko przykrywały pokłady brudu. Jednej szuflady w segmencie, napełnionej ołówkami, butelkami itd.. nie opróżniono. Klapę od segmentu zabrał Kurczewski do Poznania do naprawy, bowiem był wyłupany fornir przy zawiasach i wyrwane wszystkie zawiasy.

5. lipca 1972 r.
Dalej myłam wraz ze studentami I roku archeologii UAM barak, ok.. godz. 10.30 został przywieziony drugi barakowóz, którego wnętrze przedstawiało się podobnie, jeśli nie gorzej. Po odbiciu dykt z okien okazało się, że w jednym oknie nie ma w ogóle szyb, w drugim jedna jest zbita (wewnętrzna), brak szkła wskazywał, że musiało to stać się znacznie wcześniej i zostało wymiecione. W barakowozie (zielonym) znajdowały się worki z wapnem, połamane obudowy łóżek zdjętych z szyn, materace zalane tuszem, wszystko pokryte błotem, kurzem, śmieci jak w poprzednim. Po spaleniu brudów i umyciu w 5 wodach z proszkiem barakowozu, można było rozpakować i poukładać sprzęt itp.. Materiały, oraz zamieszkać w barakowozach. Tego dnia dokonaliśmy pomiarów na grodzisku, założyliśmy siatkę arową oraz wytyczyliśmy wykopy, które znalazły się na linii osi E?W. Została także zbudowana i umocowana kładka przez rz. Wirynkę oraz zbita ubikacja dla robotników.

6 lipca 1972 r.
O 6.00 przyszli robotnicy, z którymi spisałam umowy, po czym przystąpiliśmy do zdejmowania warstwy darni i humusu w wykopach (…); po uprzednim zaniwelowaniu powierzchni wykopów. Za reper służy kołek drewniany uznany za wys. „O”. Kołki arowe zostały pomalowane czerwono, świadkowe zielono (3?cia puszka farby okazała się nie niebieska lecz też zielona mimo napisu i próbki błękitu). Każdy wykop ma od wschodu metrowy świadek. (…) Na głębokości ok.. ?0,28?0,66, (…) odsłonięto wyraźny wkop nowożytny. Jest to jeden z wkopów wykonanych przez myśliwych polujących na gnieżdżące się tu lisy czy borsuki.
 

 

^