Syria:

Inwazja Aramejczyków w Syrii w II tysiącleciu pne.: „Nie wiemy dokładnie, skąd przybyli Aramejczycy (…) Zostali wypędzeni przez Babilończyków najpierw z Mezopotamii potem z Syrii popędzeni do Egiptu, gdzie prawdopodobnie oni sami jako Hyksosi objęli władzę w Egipcie na prawie 600 lat.”

Syria w czasach Echnatona: „Syria (…) w czasach (…) Echnatona (…) była w orbicie wpływów państwa Mitańskiego. (…) Mitanni prowadziło liczne walki na terenie Syryjskim z Hetytami”.

Hetycka ekspansja w Syrii: „Ludy hetyckie należały do ludów koczowniczych. (…) Z zagrożeniem hetyckim rozprawił się Ramzes II (…) Hetyci napadając na jakieś miasto lub państwo zazwyczaj tylko doszczętnie je grabili (najczęstszym łupem stawały się skarby świątynne) nie paląc go jednak. Hetycka ekspansja w Syrii mogła być właśnie tego typu łupieszczym najazdem. (…) Wojny z Hetytami zostały przypieczętowane przysłaniem córki Hetyckiego władcy do haremu faraona”.

Państwa posthetyckie w Syrii w końcu II tysiąclecia p.n.e.: „Państwa posthetyckie narodziły się po upadku kraju Hetytów. Plemiona pierwotnie zależne wypełniły lukę i zaczęły się rozwijać. (…) Byli to Aramejczycy”

Ludy Morza: „wywodziły się prawdopodobnie z Anatolii”. „Pochodzenie Ludów Morza jest nam nieznane (…) Ludy Morza reprezentowały ludność egejsko-bałkańsko-anatolijską”.

Izrael

Osiedlenie się w Kanaanie i początki narodu hebrajskiego: „Hebrajczycy osiedlili się na terenach Azji Mniejszej. (…) Zjednoczone Królestwo (…) podzieliło się na (…) Północne i Południowe. Królestwo południowe według ksiąg było bardzo złe. Słynęło z nieprzestrzegania przykazań boskich (…) Składało się z 10 plemion. Najsłynniejszym władcą był Achab (…) Królestwo północne natomiast przestrzegało dekalogu, panowała tam religia monoteistyczna. Jeden z władców ustanowił prawo wierzenia tylko w jednego boga; składało się z 2 plemion. Jednakże obydwa państwa upadły. (…) Z wszelakich źródeł nie możemy dowiedzieć się niczego o dalszych losach ludu hebrajskiego”. „Osiedlenie się w Kanaanie i początki narodu hebrajskiego wiążą się z wyjściem żydów z Egiptu. (…) Naród hebrajski z Egiptu wyprowadzony został przez Mojżesza. (…) Hebrajczycy postanowili opuścić Egipt dlatego że poszukiwali własnej tożsamości, chcieli stworzyć własny kraj, chcieli żeby przestano ich prześladować za ich religię. Na miejsce osiedlenia wybrali Kananne, stworzyli własny jakby ustrój, strukture. (…) Pierwszym sędzią był Debora + Barach. (…) Po śmierci Dawida nastąpił pewien rozłam, 12 tzw. „krain” było przeciwko panowaniu Saula a dwa stanęły po jego stronie. Ogólnie Saul był niezbyt lubianym królem”. 

Przyczyny podziału królestwa Salomona: „Królestwo Salomona, bastion chrześcijaństwa na terenie Afryki długo funkcjonowało dość spokojnie i prężnie dzięki czemu poprzez swe istnienie ich władca mógł szerzyć wpływy religii chrześcijańskiej na tym terenie. Niestety, wraz ze śmiercią króla Salomona popadło w kryzys (…) mocarstwowe ambicje jego synów, którzy nie potrafili porozumieć się na tyle, aby razem rządzić, doprowadziło do podziału królestwa. Następcy nie potrafili się pogodzić, ponadto królestwo zaczęło popadać w kryzys wynikający ze słabnięcia wpływów chrześcijaństwa”.

Upadek Jerozolimy. Królestwo Judy: „Tron królestwa Judy był parokrotnie obsadzony przez obce wojska, które miało zapewnić lojalność. (…) W czasach supremacji asyryjskiej państwo Judy walnie przyczyniło się do upadku Izraela który zaatakował ją (…) Juda podzieliła ten sam los co Izrael tylko za sprawą Achemenidów. Jerozolima wtedy upadła”

Redaktorzy Biblii: „Biblia (…) to najważniejsza księga dla hebrajczyków ale? warto dodać, że wywarła ogromny wpływ na cały starożytny wschód. Jej wydania przechowywano w najznamienitszych bibliotekach wschodu (Niniwa, Tod, Teby), była tłumaczona z języka aramejskiego (pierwotnie w tym języku ją spisano) na hebrajski, elamicki oraz na inne używane przez starożytnych. (…) W wyniku rozwoju chrześcijaństwa Biblia żydów różniła się od Biblii (…) chrześcijańskiej (m..in. Chrześcijańska ? ułożona chronologicznie, a hebrajska tematycznie). Jest parę wydań Biblii np. Wulgata (spisana po łacinie) czy też pierwsze polskie wydanie księżnej Zofii”.

Kanony biblijne: „Biblia jako księga jest zbiorem najróżniejszych kanonów literackich. Teraz wiemy iż początkowo były to podania ustne spisane ustnie. (…) Nawet powieść o Hiobie wydaje się być spisana. (…) Natomiast co do nowego testamentu można mieć wątpliwości, gdyż inne ewangelie niż ta uznana przez Konstantyna zostały zniszczone. Pewne światło na Biblie mogą rzucić zwoje z Qum Ran nad morzem czarnym” 

Pismo protosynajskie: „składało się z kilku tysięcy znaków, piktogramów. Jego odczytaniem zajął się Champolion”.

Niewolnictwo w świetle Biblii: „Niewolnictwo było w czasach starożytnych czymś naturalnym. (…) Ono też miało wpływ na ukształtowanie się państwowości bowiem niewolnicy byli podstawą tamtejszej gospodarki. Biblia oczywiście neguje to zjawisko. Nazywa Egipt „domem niewoli” (Wznoszenie piramid czy konstrukcji irygacyjnych okupione było wielkim nakładem niewolniczej pracy)”. 

Pobyt Izraelitów w Egipcie: „Jak podaje Biblia na Egipt spadło 10 plag kiedy faraon zdecydował się wypuścić lud izraelski z Egiptu ku Ziemi Obiecanej”. „Źródła mówią, że (…) np… Józef był wezyrem Thotmesa III”

Zmiany społeczne w Izraelu w świetle ksiąg prorockich: „Grupa ludności wyruszyła z Egiptu w poszukiwaniu ziemi obiecanej. Wędrowali oni około 40 dniu przez pustynie pod „dowództwem” Mojżesza. (…) Po śmierci Salomona Izrael podzielił się na (…) Izrael i na Judeę. Oba państwa przez jakiś czas pajały do siebie nienawiścią. (…) W księgach prorockich jest mowa o człowieku, który wprowadzi ludność do ziemi obiecanej. Takim człowiekiem okazał się Mojżesz.”

Komentarz:

Wizja starożytności, jaką roztoczyli studenci historii, z których część zapewne w przyszłości będzie nauczać w szkołach, a niektórzy mogą zostać na uczelni, jest porównywalna pod względem treści z „Bigosem historycznym”, czyli „Kara Mustafą” – patrz perła nr 13. Od anonimowego Autora „Kara Mustafy” studenci różnią się tym, że ten pierwszy doskonale wiedział, co pisze i świadomie sobie żartował; studenci zaś nie wiedzieli i pisali na poważnie. Pod tym względem ich „dzieła” można przyrównać raczej do współczesnej literatury nonsensowej typu „Kod Leonarda”, „Święty Graal, święta krew”, szkoła denikenowska i wiele innych opowieści z serii piramidalnych bzdur. 
Od tego typu literatury studentów odróżnia jednak język. O ile tamte książki są napisane zgrabnie i czyta się je z ogromnym zainteresowaniem, to u studentów wychodzi nieporadność językowa, brak umiejętności jasnego formułowania myśli, błędy ortograficzne i wszelkie inne dotyczące języka, brak umiejętności logicznego myślenia, nieumiejętność samodzielnej pracy i chyba kłopoty ze zrozumieniem tekstu, który czytają i z których powinni byli zrobić krótkie notatki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby chodziło o uczniów gimnazjów, a nie o posiadaczy uważanej za ogromne osiągnięcie polskiej szkoły „nowej matury” i to studiujących z własnego wyboru jedną z nauk humanistycznych, a nie np. matematykę. Zwraca uwagę nikła znajomości Biblii, pomimo tego, że jej elementy większość studentów miała przez wiele lat chociażby na lekcji religii.

Zastanawiając się, dlaczego się tak dzieje, pomyślałam o szkole. Może już w tamtejszych podręcznikach historii podaje się informacji bałamutne? Przed laty, kiedy sama chodziłam do szkoły, stawiano nam Egipt jako klasyczny przykład państwa niewolniczego, bo wizja chłopów egipskich poganianych przez nadzorcę z kijem tak właśnie się kojarzyła autorowi podręcznika. W latach osiemdziesiątych w innych podręcznikach do nauki historii fotografia „łużyckiej” chaty z Biskupina z wkomponowanym w nią garnkiem z XIV w. naszej ery miała ilustrować „życie ludzi pierwotnych”, a uczniom wmawiano, że „Galia i Brytania to prowincje zamorskie Rzymu”. Obecnie jednak mamy wybór podręczników, z których przynajmniej część jest napisana całkiem sensownie (np… Wiesława Surdyk?Fertsch, Bogumiła Szeweluk?Wyrwa, Historia i społeczeństwo, dla V klasy szkoły podstawowej, Warszawa 2004; Tomasz Małkowski, Jacek Rześniowiecki, Historia I, podręcznik do gimnazjum, Gdańsk 2003; Jan Iluk, Anna Paner, Historia. Podręcznik dla szkół średnich t. I, Starożytność. Koszalin 1999). To nie jest więc wina podręczników. A więc może nauczyciele? Sama byłam świadkiem, jak uczniowie szkoły podstawowej, stojąc przed Muzeum Archeologicznym w Poznaniu, namawiali nauczycielkę, by wejść do środka, a ona tłumaczyła im, że „tam pokazują trupy a więc jest to wystawa tylko dla dorosłych”. Słyszałam zaś o pewnym absolwencie wielce szacownej i renomowanej uczelni w Polsce, który chwalił się, że u nich „uczono historii porządnie, bo starożytność zaczynała się od Grecji, a łaciny mieliśmy tylko jeden semestr”. Stojąc zaś przed muzeum z dużą liczbą uczniów i proszony, by podzielił ich na dwie grupy, zakomenderował: „klasa, którą uczę, a więc MOJA, idzie zwiedzać powstania narodowe, a reszta, ponieważ nie jest moja, za karę maszeruje na pradzieje”. Tego typu nauczyciele bywają, ale jest przecież wielu innych, wspaniałych. 
Możliwe, że przyczyn takiego wyniku próby studiowania przez studentów jest wiele.
Wielu z nich nie wyniosło z domu umiejętności poprawnego posługiwania się językiem polskim. Wśród rówieśników posługują się młodzieżowym żargonem, środki masowego przekazu, w ramach demokratyzacji, propagują chętniej chwasty językowe, niż poprawną polszczyznę. Nawet w szkole nie wszyscy nauczyciele władają dobrze językiem polskim. Jeśli uczeń niechętnie sięga po literaturę piękną, a takich uczniów jest wielu, to nie ma gdzie się nauczyć języka. Liberalna szkoła tłumaczy to potem ułomnościami wrodzonymi, typu dyslekcja, dysgrafia czy dysortografia, co jak się wydaje, dotyczy jedynie części uczniów, którym przypisano ten defekt.
Braki w logicznym myśleniu to wynik m.in. oglądania reklam, z których wiele jest skomponowanych w myśl wałęsowskiej zasady „jestem za, a nawet przeciw”, a także istnienia „kultury obrazkowej”. Kto za młodu obejrzy zwariowaną i sugestywną komedię typu „Młody Einstein”, temu łatwiej będzie potem zaakceptować nonsensy historyczne. Wreszcie jednym z powodów jest to, co w Niemcy nazywają uczenie „Fachidiotysmus”, czyli ograniczenie zainteresowań do wąsko wybranej specjalizacji. Młody człowiek obejrzy sobie film „Czterej pancerni i pies”, „Stawka większa niż życie”, doda do tego kilka książek i już decyduje się na studia, bo historia bardzo go interesuje. Nie cała rzecz jasna, a jedynie historia wykastrowana, ograniczona do jednego tematu. A potem staje przed ścianą płaczu, czyli starożytnością czy średniowieczem, których to epok nie rozumie i wcale nie zamierza się uczyć. A nuż mu się uda. W telewizyjnych konkursach i reklamach pokazuje się przecież wielu takich, co „ZA DARMO” dostali całkiem wspaniałe rzeczy, a jeśli jeden student dostał zaliczenie, choć niczego nie umiał, no to reszcie też się należy. Mamy przecież równość i demokrację …

I jeszcze kilka uwag na pocieszenie. 

Niewątpliwym pozytywem jest to, że są jeszcze uczelnie, na których naucza się starożytności.

I są studenci, choć nie była to większość, którzy potrafili nie tylko dobrze zdać owe nieszczęsne kolokwium, ale wykazali się dobrym warsztatem językowym, a także umiejętnością samodzielnego i logicznego myślenia.

I są uczniowie szkół gimnazjalnych oraz średnich, którzy są zakochani w starożytności. W konkursie egiptologicznym, jaki w zeszłym roku przeprowadziło Muzeum Archeologiczne w Poznaniu, wzięło udział bardzo wielu młodych ludzi. Poziom był wysoki, pytania bardzo trudne, a finaliści swą wiedzą zadziwili organizatorów. Ilu jednak z tych pasjonatów zechce studiować nauki historyczne – nie wiadomo.

Przypisy:
1 – powyższa uwaga dotyczy rzecz jasna jedynie tych uczelni, których władze wiedzą, że prawdziwa historia nie zaczęła się od ich dziadków, a polskie powstania narodowe to głęboka starożytność; tam starożytności jeszcze się naucza.

1 kwiecień 2006
opracowała Jarmila Kaczmarek 
Na podstawie tekstów pisemnego
kolokwium studentów historii z 2006 r.