Nie sposób choćby najbardziej pobieżnie omówić 40-letniego dorobku naukowego profesora Lecha Krzyżaniaka. Opublikował prawie 220 artykułów w poważnych periodykach specjalistycznych bądź czasopismach popularnonaukowych. W zdecydowanej większości były to wydawnictwa o charakterze międzynarodowym, nie może więc dziwić, iż należał do czołówki najczęściej cytowanych za granicą polskich archeologów. Przede wszystkim jednak pozostanie znany jako autor trzech książek, do dziś stanowiących elementarne zarysy prehistorii północno-wschodniej Afryki: „Early Farming Cultures on the Lower Nile. The Predynastic Period in Egypt” (1977), „Egipt przed piramidami” (1980) oraz „Schyłek pradziejów w środkowym Sudanie” (1992). Ponadto, w latach 80-tych wydał, jako redaktor, pięć numerów rocznika „Fontes Archaeologici Posnanienses”, a w ostatnim czasie współredagował też dwa obszerne katalogi wystaw: „Pradzieje Wielkopolski” (1999) oraz „Gazociąg pełen skarbów archeologicznych”(1998). Był wreszcie pomysłodawcą słynnych „żółtych zeszytów dymaczewskich” – serii”Studies in African Archaeology”, w ramach której – wraz z żoną Karlą i prof. Michałem Kobusiewiczem, wydawał zbiory referatów i wystąpień prezentowanych przez uczestników siedmiu kolejnych sympozjów poświęconych archeologii Afryki i Bliskiego Wschodu, jakie cyklicznie organizowane były pod Jego kierownictwem w podpoznańśkich miejscowościach letniskowych (1980, 1984, 1988 i 1992 – Dymaczewo; 1997 – Kiekrz; 2000 – Puszczykowo), a wreszcie w samym Poznaniu (2003). Zarówno owe konferencje, jak i „Studies…”, cieszyły się zasłużoną popularnością w środowisku badaczy z całego świata jako platforma do efektywnej dyskusji i rzeczowej wymiany aktualnych informacji badawczych.

Lech Krzyżaniak był niezwykle aktywnym uczestnikiem międzynarodowego życia naukowego. Świadczyć o tym może choćby niezwykle długa lista imprez, w których wziął udział w ostatnich tylko latach życia: przewodniczył organizacji sympozjum”Building a Transcontinental Gas Pipeline and Rescuing the Oldest European Cultural Heritage” (Rada Europy, Strasburg, 1998) i niemiecko-polskiego seminarium”Bodendenkmalschutz in Mitteleuropa und Nord-Ost Afrika. Probleme und Perspektiven”(Berlin, 2002), przybliżał na forum zagranicznym problematykę polskiego muzealnictwa archeologicznego w referatach wygłoszonych na konferencjach „Perspectives of Archaeology and History Museums in the Treshhold of the 21st Century” (Mexico City, 1999), „Préhistoire et Musées en Europe” (Iserni, 1999) i „World Heritage Around the Baltic. A New Perspective” (EXPO, Hannower, 2000). Ponadto prezentował wyniki włąsnych badań nad pradziejami Sudanu i Egiptu w ramach kolokwium „Between the Nile and Sahara. 25 years of Polish-Canadian Exploration of the Nile Valley and Western Desert” (PAN, Warszawa, 2000), sympozjum „Aktuelle geowissenschaftliche und archaeologische Forschungen im Sudan” (Berlin, 2000), konferencji „Urban Landscape Dynamics and Resource Use: Multi-disciplinary Cooperation between Africa, Asia and Latin America” (Uppsala, 2003) i „4th Symposium on the Dakhleh Oasis Project” (Poznań, 2003), a także podczas XIV Kongresu Międzynarodowej Unii Nauk Pre- i Protohistorycznych (Liege, 2001).

Ciesząc się zasłużoną opinią autorytetu tak naukowego, jak i etycznego, Profesor często powoływany był do różnorodnych gremiów – pełnił m.in. funkcję przewodniczącego Komisji nr 24 w Międzynarodowej Unii Nauk Pre- i Protohistorycznych, był przewodniczącym Rady Poznańskiego Towarzystwa Prehistorycznego, założycielem poznańskiej fundacji „Patrimonium”, członkiem Komitetu Nauk Prahistorycznych PAN oraz Rady ds. Muzeów przy Ministrze Kultury. Przez wiele lat zasiadał w fotelu Przewodniczącego Rady Naukowej Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW, a wynikające z tej funkcji zadania wykonywał z niezwykłym poświęceniem. W uznaniu zasług dla muzealnictwa i badań archeologicznych na kilka miesięcy przed śmiercią profesor Krzyżaniak mianowany został przez władze UNESCO ekspertem ds. Muzeum Nubijskiego w Asuanie i nowopowstającego Muzeum Cywilizacji Egipskiej w Kairze.

Przy wszystkich okazjach Profesor od razu zjednywał sobie sympatię dzięki bezpretensjonalnemu stylowi bycia, wrodzonemu poczuciu humoru i otwartości w relacjach z otoczeniem. Do tego był niezwykle szarmancki i ujmujący w kontaktach z płcią piękną, co okazywało się nierzadko nieocenione w relacjach z przedstawicielkami mediów czy urzędniczkami najprzeróżniejszych szczebli. Niewątpliwie bardzo przydatnym darem profesora Krzyżaniaka były też jego wyjątkowe zdolności językowe, przy czym – co szczególnie godne podziwu – był w dużym stopniu poliglotą-samoukiem, jako że opanowawszy któryś z języków obcych, dalej doskonalił swe umiejętności zupełnie samodzielnie, prowadząc konwersacje, słuchając radia czy czytając książki beletrystyczne. Poza płynną znajomością angielskiego i niemieckiego, mógł też pochwalić się biegłym opanowaniem francuskiego, hiszpańskiego, a także sudańskiego dialektu języka arabskiego, w którym zdarzało mu się nawet… udzielać wywiadów radiowych. Jego kontakty towarzyskie, przyjaźnie i znajomości pod każdą szerokością geograficzną stały się wręcz legendarne. Naocznie miałem okazję przekonać się o tym kilka lat temu podczas pobytu stypendialnego w Wielkiej Brytanii, gdy Jego nazwisko otwierało właściwie wszystkie drzwi, od instytucji tak szacownych jak British Museum czy uniwersytet w Cambridge po prowincjonalne muzea Szkocji.
Chociaż – z charakterystyczną dla swego poczucia humoru kokieterią i prowokacyjną przewrotnością – Profesor wielokrotnie zarzekał się, iż, będąc synem wiejskiego nauczyciela, niejako genetycznie obciążony jest niechęcią do wszelkiej dydaktyki, był regularnie zapraszany w charakterze visiting professor przez liczne uczelnie zagraniczne, m.in. do St. John’s College w Cambridge (1985), na uniwersytety w Calgary (1989) i w Berlinie (1992), a w 1994 roku odbył cykl wykładów gościnnych w Stanach Zjednoczonych. Ponadto, nieprzerwanie od połowy lat 90-tych prowadził dla studentów poznańskiego uniwersytetu wykłady z prahistorii północnej Afryki. Cieszyły się one sporą popularnością wśród słuchaczy, których przyciągała nawet nie tyle perspektywa ewentualnego udziału w egzotycznych ekspedycjach wykopaliskowych, co przede wszystkim niezwykły styl przekazywania wiedzy, przypominający bardziej klimat opowieści podróżniczych niż nudnych zajęć akademickich. W tym czasie pod opieką profesora Krzyżaniaka powstało kilkanaście prac magisterskich, a ponadto promował On lub recenzował również kilka przewodów doktorskich, przygotowanych w Poznaniu, Warszawie i Krakowie. Pierwsza generacja Jego „naukowych wychowanków” dziś już całkowicie samodzielnie prowadzi nierzadko spektakularną działalność badawczą, czego dowodem może być wspólny, poznańsko-krakowski projekt terenowy realizowany na stanowisku predynastycznym w miejscowości Tell el-Farcha w Delcie Nilu.

Całkowicie odrębnym aspektem działalności prof. Krzyżaniaka, wynikającym z jego wieloletnich doświadczeń czynnego muzealnika, były zrealizowane przezeń ekspozycje. Wśród nich były zarówno nieduże wystawy czasowe sprzed lat („Polskie badania archeologiczne na Bliskim Wschodzie i w basenie Morza Czarnego” – 1969; „Cypr starożytny” – 1969; „Człowiek w sztuce greckiej” – 1971; „Epoka kamienia nad Nilem” – 1980; „Cypryjskie starożytności” – 1988), jak i większe projekty ekspozycyjne o charakterze międzynarodowym, wśród których wymienić należy przede wszystkim dwa:”Gazociąg pełen skarbów” (Strasburg, 1998) i „Rescuing Sudan’s Oldest Cultural Heritage: Fourty Years of Co-operation in Archaeology Between the Sudan and Poland” (Chartum, 2002). W ostatnim dziesięcioleciu mieszkańcy Poznania zawdzięczali Profesorowi serię spektakularnych, na miarę europejską przygotowanych wydarzeń muzealnych, które w roku 1995 otworzył niebywały sukces frekwencyjny wystawy ze zbiorów berlińskiego Muzeum Egipskiego p.t. „Bogowie, groby i mumie: droga do wieczności w starożytnym Egipcie”. W ślad za nią poszły kolejne realizacje, w których Profesor nie obawiał się nawet dosyć odważnych i nowatorskich rozwiązań. Przykładem może być nowa, otwarta w 1997 roku stała ekspozycja poświęcona Wielkopolsce w pradziejach, w której formułę komunikacji przystosowano do wymogów odbioru przez współczesną generację młodzieży, eliminując do minimum rolę tekstu na rzecz wizualnego przekazu treści edukacyjnych (koncepcja ta streszczała się chyba najpełniej w tytule wykładu, wygłoszonego w Lizbonie podczas VI Konferencji Europejskiego Stowarzyszenia Archeologów: „Od mentalności gablotowej do multimedialnej”).

Ale największym marzeniem Profesora, dojrzewającym zapewne od wielu lat, było otwarcie w Muzeum Archeologicznym stałej galerii, prezentującej bezcenne dzieła sztuki starożytnej. Pomysł, choć wielu nieżyczliwym sceptykom wydawał się nie tylko nierealny, ale wręcz niedorzeczny z uwagi na spodziewane spiętrzenie przeszkód natury organizacyjnej i finansowej, stał się dla Niego prawdziwym wyzwaniem życiowym. Z typowym dla Poznaniaka uporem w dążeniu do raz obranego celu dopiął wreszcie swego w 1998 roku, gdy – w dużej mierze dzięki swym prywatnym kontaktom z dyrektorami Muzeum Egipskiego w Berlinie oraz Państwowego Muzeum Sztuki Egipskiej w Monachium – otwarto w Poznaniu galerię „Śmierć i życie w starożytnym Egipcie”. Stworzyło ją 125 wysokiej klasy obiektów, wypożyczonych ze zbiorów niemieckich, które ilustrowały wybrane aspekty dawnej egipskiej cywilizacji. Tę niezwykłą kolekcję uzupełnił w kilka lat później niecodzienny depozyt: granitowy obelisk faraona Ramzesa II z Tell Atrib, który obecnie zdobi dziedziniec muzeum przy Wodnej, stając się z wolna w powszechnej świadomości jednym z popularnych symboli życia kulturalnego miasta.

Do godnego ukoronowania pełnej wizji Profesora brakowało jeszcze tylko zabytków ilustrujących ponad 6000 lat dziejów starożytnej Nubii – i znów, dzięki niezwykłej determinacji, cel został osiągnięty z wielką klasą: zasadniczym trzonem udostępnionej przez nas zwiedzającym w ubiegłym roku nowej ekspozycji stałej”Archeologia Sudanu” jest unikalny zbiór 50 obiektów najwyższej kategorii, ofiarowanych specjalnie na tę okazję przez dyrekcję Muzeum Narodowego w Chartumie – jako wyraz uznania dla zasług profesora Krzyżaniaka dla badań nad sudańską przeszłością. Perypetie, jakie podczas powstawania tej ekspozycji musiał pokonywać Profesor, najdobitniej chyba świadczą o jego talentach organizatorskich – wystarczy wspomnieć, iż wypożyczone przez sudańskich kolegów zabytki dotarły do Poznania… zaledwie na kilka dni przed otwarciem, a pomimo tego opóźnienia wszystkie prace odbywać się musiały zgodnie z wcześniej założonym harmonogramem.

To oczywiste, że – nie mogąc pogodzić się z nieuchronnością tego, co wszak czeka kiedyś każdego z nas – zawsze odbierać będziemy śmierć bliskich nam ludzi jako zbyt wczesną i zbyt nieoczekiwaną. Ale w przypadku profesora Lecha Krzyżaniaka koniec ziemskiej wędrówki nie mógł nastąpić w bardziej – jeśli nie zabrzmi to zbyt surrealistycznie – nieodpowiednim momencie. Pozostawił przecież po sobie tyle przedsięwzięć, których nie zdąży już dokończyć – niezrealizowane plany wystawiennicze, nadzieje wiązane z przyznaniem koncesji na badania ratownicze w rejonie IV katarakty na Nilu czy wizję stworzenia w przyszłości poznańskiej szkoły prahistorii Afryki, której zalążek stanowić miało środowisko młodych badaczy skupione wokół Muzeum Archeologicznego i oddziału PAN-u. Myślał o podręczniku archeologii Sudanu, a także – znów ta prowokacyjna przekora – o napisaniu wspomnień, w których odsłoniłby różne mało znane i co pikantniejsze szczegóły z dziejów polskiej archeologii śródziemnomorskiej… W ostatnich latach poświęcił się też idei przystosowania gmachu muzealnego do wymogów XXI wieku – w tym celu powstała nowoczesna sala konferencyjno-audiowizualna, a renesansowy dziedziniec poddany został renowacji i jednoczesnej adaptacji technicznej, która uczyniła z niego niepowtarzalną przestrzeń ekspozycyjną, „miejsce magiczne” – jak pisała lokalna prasa. W położonych niedaleko Poznania Skrzynkach pozostał budowany z wielkim zaangażowaniem dom, który po zakończeniu pracowitego życia zawodowego miał służyć Mu jako cudowna oaza spokoju na łonie natury i pustelnia, z której dyskretnie nadzorować mógłby kontynuację swych planów, już w wykonaniu następców.Pamiętam moje pierwsze osobiste z Nim spotkanie. Jako student archeologii miałem wówczas okazję pomagać w przygotowaniach do otwarcia wystawy „Bogowie, groby, mumie…”: oto słynny badacz Afryki, utytułowany dyrektor jednego z największych w kraju muzeów pojawił się w rozchełstanej koszuli z zawiniętymi rękawami i młotkiem w ręku, uwijając się wśród montujących gabloty robotników. Taki właśnie był na co dzień – aktywny i nie potrafiący bezczynnie siedzieć za kierowniczym biurkiem. W pracę wkładał całą swą energię, a Muzeum traktował jak drugi dom. Mieszkając jeszcze na poznańskiej starówce, po całym dniu dyrektorowania wracał do gmachu na Wodnej późnym popołudniem lub wieczorem, aby w spokoju popracować naukowo. Zdarzało się również, że spędzał tu noce, gdy sytuacja wymagała osobistego nadzoru nad pracami przy szczególnie ważnych ekspozycjach czy konferencjach. Z perspektywy czasu wydaje się, że jako przełożony był być może nawet zbyt wymagający dla siebie i za nadto pobłażliwy dla cudzych słabostek – każda, choćby najbardziej nawet umotywowana decyzja o udzieleniu nagany czy zwolnieniu przychodziła mu bardzo trudno i z wewnętrznymi oporami człowieka z natury dobrego. Zawsze starał się wydobywać ze swych podwładnych ich najlepsze cechy, inspirował, motywował do osiągnięć i zdobywania kolejnych stopni naukowych, „Dawał nam odczuć, że stać nas na więcej, niż myślimy, to wyzwalało w nas dodatkowe siły” – wspomina muzealny kurator, mgr Eliza Śmigielska, z którą Profesor współpracował przez ponad 30 lat. W badaniach pozwalał na swobodny i nieskrępowany rozwój w wybranym kierunku, ułatwiając przy tym kontakty zawodowe ze środowiskiem ogólnopolskim i zagranicznym oraz zapewniając dyskretną opiekę organizacyjną. Był otwarty na wszelkie nowatorstwo, zwłaszcza zaś doceniał znaczenie nowoczesnego zaplecza technicznego, dzięki czemu w krótkim czasie z Muzeum Archeologicznego w Poznaniu udało się uczynić jeden z przodujących dziś w Polsce ośrodków komputerowej dokumentacji badań archeologicznych, który uczestniczy w kilku dużych europejskich projektach z tej dziedziny.

Wszystko, czego dokonał w życiu, stawia Go w rzędzie najwybitniejszych osobowości w dziejach polskiej archeologii. Niestety, odszedł bezpowrotnie, a mury poznańskiego Muzeum Archeologicznego długo jeszcze wypełniać będzie pustka po Nim…